wtorek, 12 kwietnia 2016

Gravity Falls - opowiadanie/fanfiction [PART 2]

Od razu przepraszam za tak długi zastój, ale pisałam tamto opowiadanie o Billu, jeszcze pani od fizyki wymyśliła sobie sprawdzian powtórkowy z 1 klasy i połowy drugiej, to jutro mam sprawdzian z wodorotlenków... No tak się po prostu nazbierało tych rzeczy, że dopiero dziś wieczorem usiadłam i napisałam.
Mam nadzieję, że się spodoba!



Rozdział 2 - Nieudane śledztwo


Usłyszałam natarczywe pikanie. Przez chwilę próbowałam to zignorować, myśląc, że to tylko wytwór mojej wyobraźni. Jednak ten okropny dźwięk zdawał się brzmieć w nieskończoność. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam przez sobą sufit nad moim łóżkiem. Przez okno sączyły się promienie porannego słońca. Wyłączyłam budzik i niechętnie zwlokłam się z wygodnego łóżeczka. Wakacje są po to, aby wstawać o jedenastej, a nie o siódmej. Jednak po chwili przypomniałam sobie, po co w ogóle nastawiałam budzik. Dzisiaj rozpoczyna się moje śledztwo. Szybko wzięłam prysznic i założyłam na siebie swój ulubiony, fioletowy sweter i krótkie spodenki. Do niewielkiego plecaka spakowałam notatnik, lornetkę, kompas, mapę Wodogrzmotów i scyzoryk. Wczoraj, gdy powiedziałam cioci o swoich planach, nie protestowała. O ile przyjdę na obiad. Nie jedząc śniadania, wyszłam z domku. Świeże powietrze lekko rozwiewało moje włosy. Zobaczyłam swój cel - Grotę Tajemnic. Wiedziałam, że o tej godzinie lokatorzy mogą jeszcze spać, ale grunt to zaczynać wcześniej.  Nie chciałam przegapić ani jednego, być może ważnego elementu. Przez moment szukałam odpowiedniego miejsca obserwacji. Znalazłam. Wdrapałam się na dosyć wysokie drzewo i usiadłam na grubej gałęzi. Liście idealnie mnie zasłaniały. Obok siebie zamocowałam plecak. Znajdowałam się teraz dokładnie na przeciwko Groty Tajemnic. Miałam nadzieję, że szybko zacznie się coś dziać, bo zbyt długo nie wytrzymam na tym drzewie. Po kilkunastu minutach, które były dla mnie nieskończonością, usłyszałam głosy dobiegające z poddasza. A więc tam mieszkało to rodzeństwo... Szybko wyjęłam lornetkę i skierowałam swój wzrok w stronę okna. Po lewej stronie zobaczyłam ścianę pełną różowych plakatów i przytulanek. Po prawej wisiał obraz, a na łóżku stał ten chłopak, którego wczoraj widziałam. Potem oboje zniknęli mi z oczu. Prawdopodobnie zeszli na śniadanie. Zaczęłam się nudzić. Popatrzyłam w stronę grzejącego słońca. Powoli wschodziło coraz wyżej i wyżej. Ziewnęłam. Tej nocy nie spałam dobrze, byłam zmęczona. Jeszcze przez chwilę miałam otwarte oczy, a potem osunęłam się na gałąź i zasnęłam.
  Obudził mnie krzyk i warkot silnika samochodu. Gwałtownie się poruszyłam, zapominając, że nie jestem w domu, tylko na drzewie. Spadłam z konaru, odbiłam się od pnia, po drodze stącając tony liści, by na końcu znaleźć się na zielonej trawie. Lekko nieprzytomna z trudem otworzyłam oczy. Byłam cała brudna od trawy i ziemi, ręce pokrywały zadrapania, a z łokcia i kolana leciała krew. Do tego mój sweter cały się podarł. Kiedy już oprzytomniałam, zobaczyłam przed sobą owe rodzeństwo, które śledziłam. Dziewczyna podeszła do mnie i pomogła mi wstać. Potem zapytała:


- Co takiego robiłaś na drzewie? - głos miała dosyć wysoki i szczerze mówiąc rozkoszny. Nie chcąc przyznawać się do śledztwa, powiedziałam coś innego.


- A tak podziwiałam widoczki i się opalałam.- zaśmialiśmy się. - A wy? Chcecie się przyłączyć?


- Nie-e, raczej nas to nie interesuje… Prawda Mabel? - spytał chłopak, wyciągając rękę do siostry, aby iść.


- A właśnie, że interesuje! - wykrzyknęła dziewczyna odtrącając dłoń brata. - Ja jestem Mabel, a ten tutaj, co chce iść, to mój brachol Dipper!


- Alexa. Alexa Courtney. - przedstawiłam się. Mabel była całkiem fajna, już czułam, że coś może nas łączyć. - Macie może jakieś plastry? Bo… - wskazałam na swoje zadrapania, a Mabel kiwnęła znacząco głową. Wraz z Dipperem zaprowadzili mnie do Chaty Tajamnic, gdzie za ladą siedziała jakaś rudowłosa dzewczyna w zielonej koszuli w kratę i czytała magazyn. Z kolei na drugim końcu pomieszczenia, na drabinie stał pracownik, także w zielonej koszulce.
Rozejrzałam się dookoła. Otaczały mnie t-shirty z napisem “Mystery Shack”, naklejki i inne pamiątki, z logiem chaty.


- O, hejka Dipper, Mabel! - zawołała nagle ruda, podnosząc oczy znad gazety. Potem jej wzrok przeniósł się na mnie i lustrował dokładnie przez chwilę. Zaczęłam się zastanawiać, czy ta dziewczyna mnie nie lubi, ale po chwili uśmiechnęła się promiennie i zawołała:


- Czadowe zadrapania, dziewczyno!


- Dz-dziękuję? - powiedziałam, a raczej zapytałam, bo nie spotkałam jeszcze nikogo, komu tak podobają się skaleczenia.
Mabel pociągnęła mnie za rękę i weszłyśmy do domowej części Chaty drzwiami z napisem “Tylko dla pracowników”. Znalazłam się w salonie, w którym stał duży fotel, telewizor, a na podłodze porozrzucano gazety, brokat, a nawet kilka krakersów.


- Kto to był? - zapytałam moją nową koleżankę.


- Tamta dziewczyna? To Wendy, nasza kasjerka. - odpowiedziała, a zaraz dodała szeptem - Dipper szaleje na jej punkcie!


Wspomniany chłopak gwałtownie się odwrócił i posłał siostrze surowe spojrzenie.


- A wcale, że nieprawda! Mabel to sobie wszystko zmyśliła, ona ma taką bujną wyobraźnię… He,he… - wypalił. Na jego czole zauważyłam kilka kropelek potu. Mabel miała rację, zadurzył się w Wendy. Jednak udałam, że tego w ogóle nie widziałam.


- Oj, Dipper, od kiedy ty jesteś taki skromny!? Chyba każdy w Gravity Falls wie, że ją lubisz! - odcięła się Mabel.


- Dobra, słuchajcie, to nie czas na takie bezsensowne kłótnie! - spróbowałam załagodzić sprawę - Proszę, potrzebuję plastrów, zaraz wam dywan krwią ubrudzę!


Dipper oraz Mabel spojrzeli na siebie i przytaknęli głowami. Oboje poprowadzili mnie do kuchni, która znajdowała się tuż obok salonu. Była dosyć malutkim pomieszczeniem, a w zlewie piętrzyły się niepozmywane naczynia. Mabel wskoczyła na blat stołu, aby dosięgnąć do szafki obok. Gdy tylko otworzyła drzwiczki, ze środka wyleciało pełno plastikowych kubków, sztućców i innych rzeczy, które nie wiadomo skąd wzięły się w szafce. Moja nowa koleżanka wygramoliła się spod sterty i podała mi kilka plastrów i bandaż. Aż dziw, że w takim chaosie znalazła te przedmioty.
W drzwiach nagle pojawił się właściciel Chaty, mężczyzna o siewych włosach i nieogolonym zaroście. Tym razem nie prezentował się w garniturze, lecz w białym podkoszulku i krótkich spodenkach.


- Mabel, jeśli chcesz urządzać bitwę, to mnie zawołaj, będę nagrywał! - zawołał z entuzjazmem. - Coście tutaj robili? Mabel! Dipper! I… - mężczyzna zawahał się spoglądając na mnie. Chyba wyglądałam na zmieszaną, ponieważ Mabel wzięła mnie za rękę i pociągnęła do przodu.


- To, wujku Stanku moja nowa przyjaciółka Alexa! - krzyknęła.


- Dzień dobry… - wyjąkałam, nie wiedzieć czemu trochę bojąc się tego gościa. On jednak uśmiechnął się promiennie.


- Możesz do mnie mówić wujku! Przyjaciel mojej małej Mabel jest moim przyjacielem! No, zmykajcie już! - zawołał, ale gdy Dipper podążył za nami, Stan go zatrzymał.


- Nie, nie kolego. Ty tutaj zostaniesz i posprzątasz cały ten bałagan.


Chłopak zrobił grymaśną minę, ale posłusznie został w kuchni i zaczął sprzątać. Z kolei ja wraz z Mabel pobiegłam schodami na poddasze. Dziewczyna poprowadziła mnie do jej pokoju, który dzieliła z bratem. Wyraźnie było widać, która część należy do kogo. Połowa Mabel była kolorowa, na łóżku leżały przytulanki, a ścianę obklejono wieloma plakatami. Z kolei połowa Dippera wyglądała jak miejsce pracy typowego kujona. Porozrzucane na łóżku zwinięte papiery, kilka książek i długopisy.


- Witaj w moim królestwie!  - zawołała radośnie pokazując na pokój ręką. Obie usiadłyśmy na jej łóżku i pogrążyłyśmy się w rozmowie. Powiedziałam Mabel o tym, jak rodzice nie mieli dla mnie czasu i przez to wysłali mnie do Gravity Falls. Co dziwne, w przypadku Mabel i Dippera było podobnie!


- W ogóle, to czemu wasz wujek wykorzystuje tak Dippera? - zapytałam w pewnym momencie.


- A bo ja wiem? Dipper to ogromny nerd, spójrz na jego połowę pokoju! Może Stanek chce go jakoś “rozerwać”. - dziewczyna zamyśliła się przez chwilę - Czekaj, pokażę ci jego czadową książkę!


Moja nowa przyjaciółka wskoczyła na łóżko brata i wzięła w ręce dosyć starą i grubą książkę w klorze bordowym z sześcio-palczastą ręką na okładce. Na złotej dłoni widniała cyfra 3. Szeroko otworzyłam oczy z zaciekawienia, chłonąc każdy szczegół okładki. Przeczuwałam, że taka stara księga musi kryć w sobie jakąś ogromną tajemnicę.
Mabel już chciała wręczyć mi przedmiot, gdy do pokoju wszedł Dipper. Widząc to, co zamierza zrobić jego siostra, podbiegł do niej mimo zmęczenia i wyszarpnął książkę z jej rąk.


- Co ty sobie myślałaś, Mabel!? Mówiłem ci, że nie możemy nikomu ufać! - krzyknął. Patrzyłam na tą scenę wielkimi oczami, jednak już nie z zachwytu. Raczej z przerażenia i zdziwienia reakcją Dippera.
Teraz odwrócił się w moją stronę.


- A ty co się tak patrzysz?! Nie powinnaś już może iść?! - wysyczał przez zęby. Dalej zszokowana sytuacją nie odpowiedziałam od razu.


- T-tak, rzeczywiście już późno. Przepraszam. - wyjąkałam i wybiegłam czym prędzej z Chaty Tajemnic. Po drodze minęłam Wendy, która chyba zauważyła mój wyraz twarzy i próbowała mnie zatrzymać. Ja jednak biegłam przed siebie jak szalona, aby przystanąć jakieś dwieście metrów od domu mojej ciotki.
Powoli się uspakajałam. Nie wiedziałam, ile emocji teraz odczuwam, ale na pewno było ich wiele. Od strachu, aż po ciekawość tego, co znajdowało się w księdze.
Spojrzałam w niebo. Musiałam przymrużyć oczy, bo zachodzące słońce mnie raziło.
Nagle moją głowę zajęła nowa myśl, która wrzeszczała: “Alexa, przecież miałaś być w południe na obiad, a jest wieczór!”
Zupełnie zapominając o zachowaniu Dippera i pobiegłam do domu, aby ciocia się nie zdenerwowała jeszcze bardziej.

Jednak wiedziałam, że nawet zła ciotka nie jest w stanie popsuć mi tej przygody, która z całą pewnością kryła się tuż przed moim nosem.

2 komentarze:

  1. Świetne! W końcu mogłam przeczytać soś innego niż lektura szkolna -,- Wartało czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz! Mam nadzieję, że na następną część nie będzie trzeba czekać rok ;)

    OdpowiedzUsuń

Remember: Reality is an illusion, the universe is a hologram, buy gold, bye!